Czy trap to nadal rap?

W muzykę każdego gatunku wpisana jest swoista ewolucja. Jako ludzie dążymy do rozwoju na każdym możliwym polu, również (a może i zwłaszcza) kulturalnym. Kino lat dwudziestych i pięćdziesiątych dzieli prawdziwa przepaść, podobna, acz mniej spektakularna dotyczy literatury. W muzyce ewolucja dotknęła większości gatunków: klasyczny jazz w pewnym momencie rozwinął się w eksperymentalne granie Johna Zorna i jego zespołu Naked City. Muzyka popowa wyewoluowała z subtelnej, przebojowej muzyki gitarowej w subtelną elektronikę znaną z utworów artystów takich jak The Weeknd czy Ariana Grande. Sama muzyka gitarowa przeszła ekstremalnie długą drogę od The Beatles do metalowych tworów takich jak Slayer czy Mayhem. Rap w swojej prostocie wydawał się niezagrożony jakąkolwiek ewolucją: receptura na dobre utwory była bardzo prosta i sprawiała wrażenie niemożliwej do ulepszenia. Po dwudziestu latach muzycznej historii artyści udowodnili, że można wszystko.


Rap u swego zarania opierał się w dużej mierze na zapętlonych próbkach utworów, które w połączeniu z prostą perkusją stanowiły właściwy podkład muzyczny. Z czasem receptura była udoskonalana lub omijana. Muzyka na albumach kultowego zespołu OutKast była grana w większości przez żywe instrumenty lub była programowana tak, by ją jak najwierniej imitować. Bardzo ważny dla gatunku okazał się również brytyjski trip-hop na czele z Massive Attack, który, choć poruszał się w obrębie klasycznej perkusji, pokazał, że tempo można zwolnić i zaprezentować jeszcze kilka niesztampowych rozwiązań. W latach dwutysięcznych rap przeżył kilkuletnią stagnację – do czasu premiery czwartego albumu Kanye Westa, na którym zaprezentował on dwa elementy, które wpisują się w rap i trap po dziś dzień.

Mowa tutaj o przepuszczaniu wokali przez autotune, który służy do niwelowania fałszu w śpiewie, podciągając go po prostu pod właściwe nuty. Dało to raperom, którzy zazwyczaj nie mieli zbyt imponujących umiejętności wokalnych (rzecz jasna poza nieskazitelną dykcją), szansę na to, by faktycznie i znośnie zaśpiewać w swoich utworach. Drugą rewolucją zaprezentowaną na ‘808s and Heartbreak” był właśnie tytułowy 808 – bas z zapomnianej maszyny perkusyjnej, którego dźwięk brzmiał niezwykle nowatorsko i dzisiaj jest dosłownie obowiązkowym elementem każdego rapowego i trapowego utworu.

Autotune i 808 to bardzo ważne składowe trapu, ale pierwsze kompozycje zaliczające się do tego gatunku charakteryzowały się przede wszystkim tak zwanym “cykaczem”, czyli często i gęsto uderzającymi hi-hatami i pojawiły się już na początku lat dwutysięcznych. Ojcem trapu właściwego bezsprzecznie stał się Gucci Mane, a za nim podążyli w okolicach roku 2013 artyści tacy jak Future czy Travis Scott. Od rapu różni się on nieznacznie i właściwie bardziej zasadnym jest nazwanie go podgatunkiem, gałęzią rapu, pozostając jednocześnie u swoich korzeni dzięki rymom. Dzisiaj trap jest na absolutnym topie. Utwory tego gatunku zajmują szczytowe miejsca na każdej liście przebojów. Jak to zwykle bywa, fani po prostu oszaleli na punkcie nowatorskich utworów komponowanych przez raperów, u których muzykalność zaczęła być ceniona bardziej niż właściwa liryka.

Czy trap to nadal rap?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *