obudziłem się nad ranem, kiedy miasto jeszcze śpi
znów uciekałem, znów pucha mi się śni
pale niedofajek i zapuszczam nowy bit
zerkam na zegarek i sie modlę by psy nie wyważyły drzwi
nie mam czasu na łzy
nie mam czasu na sen
zimny jak skur* , kradnę by mieć na chleb
babcia chyba wiem, widzę to przed wyjściem w jej oczach
po tak cienkim lodzie stąpa ten chudy chłopak
ciągle żyje na opak, grzebie w obcych kieszeniach
mam szacunek na blokach, wpierd* na komendach
7 lat w wyrokach, czekam na to co nadejdzie
póki co łapie …?… , biorę co mi wpadnie w ręce
wchodzę do bramy, na podwórku leci brat
chował łupy do kiermany, i odpula w kanał
zagaduje jakiś typ, mówi ze szanuje, fan
a ja myślę czemu idą za kimś, kto nie wie gdzie idzie sam
kiedy znów nie ma co włożyć do gara
ja utrzymać się staram
żołnierz ulicznego frontu
nie pytaj mnie czemu znów to odpalam
bo na co dzień wiedzę tylko prawdziwego życia kontur
się staram, się staram
uciec stad, jak najdalej spirer*
się staram, się staram
ale i tak nie ominie mnie kara
płoną za mną mosty, płonie kolejny skręt
wiozę się w bluzie Lacoste czerwonej jak krew
liczę cash, znów wydaje brudny cash
żyję chwilą jak kot 9 żyć, kilka zabrał Babilon
wiesz jak jest, ja nie klękam, Kali – ulicy bękart
ręka cienka, lamusom pęka szczęka, weź nie kłam
jesteśmy jak dwa bieguny, nawet jak pójdę do piekła nie wyzbędę się dumy
schodzę z jumy zarobiony, pełen kozak
śmigam po jarunek ziomek, jaki prozak?
płynie koka w nozdrzach, zły jak Cosanostra
pierd* kontrakt, ja biorę bezszelestnie to co los da
na bazie znów odpalam skręta i pc-ta, pisze
spójrz na te twarze, korzeni swoje pamiętam
czasami nie dowierzam skąd miałem na to siłę
dzięki Bogu że przeżyłem
kiedy znów nie ma co włożyć do gara
ja utrzymać się staram
żołnierz ulicznego frontu
nie pytaj mnie czemu znów to odpalam
bo na co dzień wiedzę tylko prawdziwego życia kontur
się staram, się staram
uciec stad, jak najdalej spirer*
się staram, się staram
ale i tak nie ominie mnie kara